Traumatyczne rodzinne doświadczenia ukształtowały Karola Wojtyłę i miały ogromny wpływ na jego późniejsze wybory życiowe. Nim jednak przyszedł na świat 18 maja 1920 r., jego rodzice przeżyli dramat utraty dziecka: ich córeczka Olga Maria przeżyła zaledwie jeden dzień – urodziła się i zmarła 7 lipca 1916 r. Kiedy więc jesienią 1919 r. Emilia ponownie zaszła w ciążę, rodzina musiała podjąć trudną decyzję. Zwłaszcza że wychowywali wówczas nastoletniego Edmunda, a 35-letnia Emilia była słabego zdrowia. Wojtyłowie wspólnie zdecydowali, że podejmą jednak to ryzyko i dadzą szansę dziecku, którego spodziewała się Emilia. Taki obrót spraw nie był przypadkowy – Wojtyłowie wyróżniali się pobożnością i ufnością wobec boskiego planu. Rodzice przyszłego papieża Karol Wojtyła – senior – urodził się 18 lipca 1879 r. w Lipniku-Białej, w rodzinie Macieja i Anny. Ukończył szkołę podstawową i trzy klasy gimnazjalne. Od 1900 r. służył w wojsku austriackim, w Wadowicach, Lwowie i Krakowie. Nie zachowały się żadne zapiski ani rodzinne opowieści, jak i kiedy dokładnie poznał swą przyszłą żonę Emilię Annę Kaczorowską, która przyszła na świat 26 marca 1884 r. w Krakowie (nie zaś w Białej, jak często błędnie się podaje) jako piąte dziecko w rodzinie Marii i Feliksa, z zawodu rymarza. Emilia miała ośmioro rodzeństwa i zapewne dlatego zdołała ukończyć jedynie przyklasztorną szkołę Sióstr Miłości Bożej. Karol Wojtyła był od niej pięć lat starszy i na pewno żołnierski mundur dodawał mu powagi i splendoru. Nie dziwi więc, że 21-letnia krakowianka zdecydowała się na poślubienie Wojtyły, który jako zawodowy wojskowy mógł zapewnić rodzinie podstawowe utrzymanie. Mimo że większość źródeł podaje jako datę ślubu rok 1904, to Milena Kindziuk, autorka książki „Matka papieża" (Znak 2013), dotarła do wypisu z zaginionej księgi małżeństw, wykonanego w krakowskim ośrodku duszpasterskim ordynariatu polowego, w którym jako rok zawarcia małżeństwa widnieje 1906. Oto tłumaczenie treści z niemieckiego: „Karol Wojtyła, podoficer rachunkowy, syn krawca Macieja Wojtyły i Anny z domu Przeczek, urodzony w miejscowości Lipnik-Biała w Galicji oraz Emilia, córka Feliksa Kaczorowskiego i Marii z domu Szolz, zawarli związek małżeński 10 lutego 1906 r. w kościele św. Piotra w Krakowie w Galicji; związek pobłogosławił kapelan wojskowy Kazimierz Plachedko". Wątpliwości co do daty ślubu (choć tę właśnie datę podał także sam Wojtyła senior w swej wojskowej karcie ewidencyjnej zachowanej w wiedeńskim Kriegsarchiv) są o tyle istotne, że 27 sierpnia 1906 r. Wojtyłom urodził się pierwszy syn Edmund Antoni. Nawet autorka przywoływanej wyżej książki nie zatrzymała się dłużej nad tą kwestią. Nie wiadomo więc, czy Edmund był wcześniakiem, czy Emilia zawierała związek małżeński, będąc już w stanie błogosławionym. Jakkolwiek było, początkowo małżeństwo parę razy zmieniało miejsce zamieszkania, by na dłużej osiąść w wynajętym mieszkanku we wsi Krowodrza pod Krakowem (w dawnej stolicy Polski aż do 20 czerwca 1913 r. stacjonował 56. Pułk Piechoty, w którego adiutanturze pracował podoficer rachunkowy Karol Wojtyła). Tam właśnie urodził się Edmund: „Chłopczyk był kruchy i delikatny. Podobny raczej do ojca niż do matki" (Milena Kindziuk, „Matka papieża"). Od 1 lipca 1913 r. senior rodu podjął pracę w Wojskowej Komisji Uzupełnień w Wadowicach, rodzina przeniosła się więc do tego miasta, tam też od września Edmund rozpoczął naukę w drugiej klasie szkoły powszechnej (pierwszą ukończył w Krakowie). Przez pierwsze lata pobytu w Wadowicach Wojtyłowie mieszkali przy ul. Lwowskiej 257, gdzie mieli do dyspozycji zaledwie jeden pokój. Żyli skromnie i pobożnie, byli praktykującymi katolikami. Po wybuchu I wojny światowej, w listopadzie 1914 r., batalion uzupełniający pułku wadowickiego został ewakuowany na Morawy. Karol Wojtyła wraz z rodziną przez rok mieszkał w Hranicach, gdzie ich syn Edmund mógł kontynuować naukę. W sierpniu 1915 r. Wojtyłowie powrócili do Wadowic. Tam też Emilia ponownie zaszła w ciążę. Niestety – jak już wspominałam – Olga Maria przeżyła niespełna jeden dzień. 7 lipca 1916 r. położył się cieniem na szczęściu rodzinnym Wojtyłów. Po zakończeniu wojny i odzyskaniu przez Polskę niepodległości Karol Wojtyła w stopniu porucznika został przyjęty do wojska polskiego i służył w nim do przejścia na emeryturę (ok. 1927 r.). Syn Edmund został posłany do wojskowego gimnazjum w Enns w Górnej Austrii (z dala od działań wojennych; co ważne, nauka w tym gimnazjum odbywała się na koszt państwa). Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Edmund kontynuował naukę w wadowickim gimnazjum. Wtedy też rodzina postanowiła zmienić mieszkanie. Wynajęli dom przy ul. Kościelnej 7 (wówczas był to adres Rynek 2), nie przypuszczając zapewne, że stanie się on już wkrótce miejscem narodzin przyszłego papieża, a po kilkudziesięciu latach – siedzibą muzeum: Domu Rodzinnego Ojca Świętego Jana Pawła II w Wadowicach. Trudne dzieciństwo Lolka Jesienią 1919 r. Emilia Wojtyła dowiedziała się od miejscowego ginekologa Jana Moskały, że jest w ciąży. Usłyszała też, że powinna poddać się aborcji, ponieważ porodu najprawdopodobniej nie przeżyje ani ona, ani dziecko. Miała jednak ogromne wsparcie w swym mężu, który poprosił lekarza wojskowego Samuela Tauba o prowadzenie zagrożonej ciąży żony. Taub zgodził się i dopilnował, by dziecko przyszło na świat w terminie, nie zaś jako wcześniak. 18 maja 1920 r. w Wadowicach było wyjątkowo gorąco jak na tę porę roku. Temperatura dochodziła do 30 st. Celsjusza. Emilia z pomocą akuszerki rodziła przy otwartych oknach ich mieszkania. Milena Kindziuk tak opisała tę chwilę: „Gdy zbliżała się siedemnasta, rozległo się bicie kościelnego dzwonu, a potem śpiew Litanii loretańskiej ku czci Najświętszej Maryi Panny. Mieszkańcy Wadowic, jak zawsze w maju o tej porze, uczestniczyli w nabożeństwie majowym. Zbieg okoliczności? Zapowiedź cudu? Bo w tym właśnie momencie dziecko Emilii przychodziło na świat. Rodziła je, wsłuchując się w śpiew litanii ku czci Matki Bożej. Jakby Ktoś w górze w tym porodzie pomagał. Urodził się cudowny chłopczyk. A właściwie chłopak. Był bowiem wyjątkowo duży, silny, zdrowy. I głośno płakał, jakby chciał przekrzyczeć ludzi śpiewających litanię w pobliskim kościele". Syn był uderzająco podobny do matki, te same rysy i oczy. Chłopiec otrzymał pierwsze imię po swym ojcu, drugie zaś – Józef – mogło odnosić się zarówno do cesarza Franciszka Józefa, jak i marszałka Józefa Piłsudskiego. Miesiąc po narodzinach, 20 czerwca 1920 r., przyszły papież został ochrzczony przez księdza Franciszka Żaka, kapelana wojskowego, w kościele znajdującym się przy wadowickim Rynku Głównym. Jego ojcem chrzestnym został Józef Kuczmierczyk, na matkę chrzestną zaś poproszono Marię Wiadrowską. Rodzice Karola Józefa Wojtyły wiedli skromne życie. Ojciec, porucznik, był urzędnikiem administracji wojskowej. Matka, kobieta o słabym zdrowiu, wzięła na siebie trud prowadzenia domu; dorabiała także jako szwaczka. W domu Wojtyłów panowała religijna atmosfera, a oni sami cieszyli się szacunkiem wśród mieszkańców Wadowic ? z pewnością należeli do elity tego miasta, choć żyli bardzo skromnie. Wojtyłów nie było stać na wynajęcie opiekunki do dziecka, dlatego pani Emilia sama zajmowała się ukochanym Lolusiem – jak go pieszczotliwie nazywała. Mimo słabego zdrowia codziennie dźwigała wodę ze studni, a przecież te ciężkie wiadra musiała wnosić na pierwsze piętro kamienicy. Sąsiadki zapamiętały jednak, że była bardzo troskliwą matką. Jedna z sąsiadek, Helena Szczepańska, opowiadała po latach, że pani Emilia często ją prosiła, by „przypilnowała Lolusia, bo ona musi dopilnować obiadu albo wyjść po sprawunki". W wakacje 1920 r. przy niemowlęciu bardzo pomagał matce 14-letni wówczas Edmund. Jak czytamy u Marty Burghardt w jej książce „Wadowickie korzenie Karola Wojtyły", „przy znoszeniu wózka po tych stromych krętych schodach pomagał (...) Edmund. Do tego jeszcze matka ciągle go posyłała po pieluszki, po ubranka. Biedny Mundek biegał wciąż na górę, nieraz było mi go nawet żal! Ja wtedy myślałam – cóż z tego dzidziusia wyrośnie! Skaczą koło niego jak koło królewicza" – wspominała Helena Szczepańska, która przywołała jeszcze jedno symboliczne zdarzenie. Pewnego dnia spotkała Emilię Wojtyłową, a ta – nachyliwszy się do synka w wózku – miała powiedzieć: „To dziecko będzie kimś wielkim". Emilia w ogóle miała wysokie oczekiwania wobec swych synów. Nie pragnęła dla nich kariery w wojsku ani tym bardziej nie myślała, by zdobyli zwykły zawód szewca, krawca czy rymarza. Pragnęła, by jeden z jej synów został lekarzem, drugi zaś księdzem. Chyba wówczas nie przypuszczała, jak bardzo spełnią się jej marzenia. W kolejnych latach Wojtyłowie nadal wiedli skromne życie, ich starszy syn kontynuował naukę w wadowickiej szkole, a gdy zdrowie uniemożliwiło Emilii całodzienną opiekę nad małym Karolem, posłała chłopca do przedszkola prowadzonego przez siostry nazaretanki. „Przedszkole, zwane wtedy ochronką, mieściło się niedaleko domu, dokładnie naprzeciwko koszar, przy Lwowskiej. W tym samym miejscu zresztą istnieje do dziś. Ojciec mógł więc zaprowadzać tam syna w drodze do pracy. Po obiedzie matka go odbierała" (Milena Kindziuk, Mimo słabego zdrowia Emilia dbała o rodzinę i dom, o to, by było w nim czysto i nabożnie. Na ścianach – obok portretu seniora rodu w żołnierskim mundurze – wisiały święte obrazy. To ona uczyła synów pierwszych modlitw i czytywała im Pismo Święte. A w zamocowanym tuż przy wejściu naczyniu zawsze stała woda święcona, by każdy wchodzący mógł uczynić znak krzyża. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ W 1924 r. starszy z synów zdał maturę – celująco! Zgodnie z wcześniejszymi oczekiwaniami matki Edmund wybrał studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opłacenie mieszkania w Krakowie było sporym wysiłkiem dla skromnie żyjącej rodziny. Ale perspektywa kariery lekarskiej Edmunda rekompensowała wszelkie wyrzeczenia. Dwa lata później, jesienią 1926 r., ukochany Loluś został uczniem męskiej siedmioklasowej Szkoły Powszechnej w Wadowicach. Lecz naukę rozpoczął z dwutygodniowym opóźnieniem: w tym czasie w Wadowicach panowała epidemia szkarlatyny i matka – z obawy o zdrowie i życie syna – nie posyłała Karola do szkoły. Tym razem szkarlatyna ominęła rodzinę Wojtyłów. Śmierć matki i brata Nad Twoją białą mogiłą białe kwitną życia kwiaty – o, ileż lat to już było bez Ciebie – duchu skrzydlaty. Nad Twoją białą mogiłą, od lat tylu już zamkniętą, spokój krąży z dziwną siłą, z siłą, jak śmierć – niepojętą. Nad Twoją białą mogiłą cisza jasna promienieje, jakby w górę coś wznosiło, jakby krzepiło nadzieję. Nad Twoją białą mogiłą klęknąłem ze swoim smutkiem – o, jak to dawno już było – jak się dziś zdaje malutkiem. Nad Twoją białą mogiłą, o Matko – zgasłe kochanie – me usta szeptały bezsiłą: – Daj wieczne odpoczywanie. To jedyny wiersz, jaki Karol Wojtyła poświęcił matce. Napisał go w 1939 r., w dziesiątą rocznicę śmierci Emilii Wojtyłowej (wiersz zatytułowany „Emilii, matce mojej" został później włączony do tomu poezji Wojtyły „Renesansowy psałterz"). A wiosną 1929 r. nic jeszcze nie zapowiadało nadciągającej tragedii. Emilia, choć coraz słabsza, skupiała swą uwagę na przygotowaniu Lolka do majowej Pierwszej Komunii Świętej, nie mogła się też doczekać lekarskiego dyplomu Edmunda, który miał ukończyć studia medyczne w czerwcu. Ale nie było jej dane dożyć tych radosnych i doniosłych wydarzeń. Nie zdążyła nawet kupić galowego stroju dla młodszego z synów. 13 kwietnia 1929 r., kiedy Emilia umierała w domu przy ul. Kościuszki, przy jej łożu w salonie czuwał mąż. Senior rodu wysłał małego Karola do szkoły, by zaledwie dziewięcioletni syn nie patrzył, jak jego matka gaśnie. Śmierć Emilii dla nikogo nie była zaskoczeniem, a mimo to dla najbliższych okazała się niezmiernie bolesnym doświadczeniem. Sprawami pogrzebu zajął się przybyły z Krakowa Edmund, razem z ojcem napisali treść nekrologu powiadamiającego bliskich o pogrzebie, który odbył się 16 kwietnia 1929 r. Emilia Anna Wojtyłowa z domu Kaczorowska została pochowana na cmentarzu Rakowickim w Krakowie (a nie jak czasem mylnie jest podawane – w Wadowicach: tam jedynie została odprawiona msza w intencji zmarłej). Edmund wrócił do Krakowa, by dokończyć studia. Ojciec i dziewięcioletni Karol pozostali sami w Wadowicach. Dowodem na to, jak bardzo nie potrafili pogodzić się ze śmiercią Emilii, niech będzie fakt, że od tej pory drzwi do salonu, w którym zmarła, niemal cały czas pozostawały zamknięte. Jeśli którykolwiek z Wojtyłów w ogóle wchodził do tego pomieszczenia, to jedynie po to, by w skupieniu się modlić. Niemal zaraz po pogrzebie Karol Wojtyła senior zabrał synów do Sanktuarium Maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, do którego przyszły papież często później powracał... Od tej chwili to ojciec zajął się wychowaniem Karola, dbał o jego rozwój intelektualny i fizyczny. We wrześniu 1930 r. Lolek rozpoczął naukę w I Państwowym Gimnazjum Męskim im. Marcina Wadowity w Wadowicach. Nie miał problemów z nauką i już wtedy wyróżniał się wśród rówieśników szczególną pobożnością. W pierwszej klasie gimnazjum, zachęcony przez księdza Kazimierza Figielewicza, wstąpił do kółka ministranckiego. W latach gimnazjalnych objawił się także talent pisarski i aktorski Karola, który mógł się rozwijać pod czujnym okiem polonisty, Kazimierza Forysia. Wojtyła występował w szkolnych inscenizacjach „Antygony", „Balladyny" i „Ślubów panieńskich", brał też udział w konkursach recytatorskich. Młodych gimnazjalistów pasjonował także sport, szczególnie piłka nożna. Lolek grywał w nią z upodobaniem jeszcze w szkole podstawowej (dane za: 29 marca 1930 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim odbyła się promocja doktorska Edmunda, w której uczestniczyli też jego ojciec i młodszy brat. Edmund najpierw podjął pracę w szpitalu dziecięcym w Krakowie, a od 1 kwietnia 1931 r. w Powszechnym Szpitalu Miejskim w Bielsku, gdzie zmarł 4 grudnia 1932 r. po zarażeniu się szkarlatyną od pacjentki. „Nie było dane Edmundowi długo pracować w tym szpitalu. Wiem jednak, że głęboko był z nim związany, a swoją pracę wśród chorych traktował bardzo poważnie. Miałem takie odczucie, gdy odwiedzałem go w tym szpitalu i gdy o tym rozmawialiśmy. W duchu lekarskiej powinności towarzyszył cierpiącym także wtedy, gdy ówczesny stan medycyny nie dawał już możliwości skutecznej pomocy. A potem on sam doświadczył śmiertelnej choroby. Jego przedwczesne odejście zapisało się głęboko w moim sercu, ale nie tylko w moim, skoro pamięć o jego samarytańskiej postawie zachowała się aż dotąd. Po siedemdziesięciu latach od jego śmierci wciąż wspominam go z braterską miłością i polecam jego duszę miłosiernemu Bogu" (z listu do biskupa Tadeusza Rakoczego z okazji nadania szpitalowi w Bielsku-Białej imienia Edmunda Wojtyły; Watykan, 18 czerwca 2003 r.). Śmierć zaledwie 26-letniego Edmunda wstrząsnęła Lolkiem, który kochał i cenił brata. Jedynym oparciem dla dorastającego nastolatka stał się senior rodu. Po latach przyszły papież tak wspominał swego ojca w książce „Dar i Tajemnica": „Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym". Bez wątpienia Wojtyła senior był oparciem i wzorem dla młodego Karola. Dojrzałość w czasie wojny Jak możemy przeczytać w jednej z wielu biografii Jana Pawła II, 14 maja 1938 r. Karol Wojtyła wzorowo zdał egzamin dojrzałości. Kierując się miłością do teatru i literatury, z inspiracji Mieczysława Kotlarczyka, będącego nauczycielem w gimnazjum karmelickim, wkrótce rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (obecny Instytut Polonistyki przy ul. Gołębiej 20 – na I piętrze znajduje się tu tablica z napisem w języku polskim i łacińskim, upamiętniająca studia Karola Wojtyły – Jana Pawła II – w latach 1939–1940). Wraz z ojcem przeprowadził się wówczas do Krakowa. Decyzja o studiowaniu filologii polskiej była zaskoczeniem dla wielu osób, które w religijnym młodzieńcu widziały świetnego kandydata na księdza. Po przybyciu do Krakowa ojciec i syn zamieszkali przy ulicy Tynieckiej 10, w dwóch pokoikach w suterenie, która należała do rodziny matki Karola. Od początku pobytu w Krakowie Wojtyłę pochłonęło życie intelektualne i artystyczne. Filologia polska na Uniwersytecie Jagiellońskim przeżywała wówczas okres swojej świetności, co dostarczało młodemu studentowi wielu bodźców do rozwoju intelektualnego. Świeżo zawarte znajomości oraz szczególna atmosfera Krakowa zachęcały do tworzenia poezji. Fascynacja teatrem sprawiła, że Karol przyłączył się do Konfraterni Teatralnej prowadzonej przez Tadeusza Kudlińskiego. Pod nazwą „Studio 39" wystawiono wówczas spektakl „Kawaler księżycowy" poety Mariana Niżyńskiego, w którym wystąpił również Wojtyła. We wspólnocie Konfraterni Karol nawiązał znajomość z Juliuszem Kydryńskim, który później stał się jego bliskim przyjacielem. Kiedy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę, Kraków stał się obiektem nalotów, a już 6 września wojska niemieckie wkroczyły do dawnej stolicy Polski. Wawel zajął generalny gubernator Hans Frank, katedrę zamknięto dla zwykłych odwiedzających. Szansę na kontynuację studiów przekreśliła przeprowadzona przez Niemców Sonderaktion Krakau – akcja pacyfikacyjna skierowana przeciwko środowisku polskich uczonych przeprowadzona 6 listopada 1939 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim. W jej wyniku zamknięto uniwersytet, a profesorów wywieziono do obozu Sachsenhausen. Równocześnie pogarszała się sytuacja materialna Karola i jego ojca. Karol musiał więc szukać pracy. Znalazł ją w Zakładach Chemicznych Solvay w Borku Fałęckim. Początkowo pracował w kamieniołomach w Zakrzówku, gdzie wydobywano wapień potrzebny do produkcji sody. To była ciężka praca, dawała jednak względne bezpieczeństwo, ponieważ Niemcy ze względów strategicznych uznawali zakład za potrzebny. Wiosną 1941 r. Wojtyła został pomocnikiem strzałowego Franciszka Łabusia, który ponoć nieraz radził mu, aby został księdzem... Pomimo pracy w fabryce Karol Wojtyła mógł wziąć udział w rekolekcjach organizowanych w parafii św. Stanisława Kostki na Dębnikach. Tutaj właśnie nawiązał kontakt z krawcem Janem Tyranowskim. Ten 40-letni mistyk i asceta był osobą, która w pierwszej chwili nie wzbudzała sympatii. Brak wykształcenia teologicznego nie przeszkodził jednak Tyranowskiemu w wygłaszaniu porywających kazań. Oczytany w pismach św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avila, swoimi zainteresowaniami wywarł niekwestionowany wpływ na młodego Wojtyłę. Wydaje się, że kontakt z Tyranowskim przyczynił się także do odnalezienia powołania przez przyszłego papieża. Na początku 1941 r. ojciec Wojtyły zachorował. Gdy 18 lutego Karol, który się nim opiekował, wrócił do domu z obiadem, zastał swego ojca martwego – siedzącego przy stole, z głową opartą na rękach, z niedopitą herbatą. Przyszły papież bardzo boleśnie odczuł śmierć ojca. Karola Wojtyłę seniora pochowano na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. A młody Karol zamieszkał u państwa Kydryńskich, którzy ofiarowali mu pomoc i wsparcie. W przezwyciężeniu smutku po stracie ojca Karolowi pomógł także Mieczysław Kotlarczyk, który wraz z żoną zamieszkał w mieszkaniu przy Tynieckiej. Pełen nowych pomysłów założył teatr, do którego przylgnęła później nazwa Teatr Rapsodyczny. Repertuar teatru obejmował „Quo vadis", „Króla-Ducha", „Beniowskiego" i „Pana Tadeusza". Z teatrem od początku istnienia związał się (wraz z innymi studentami polonistyki UJ) także Karol Wojtyła, a o jego aktorskim talencie przekonany był sam Juliusz Osterwa. Ku zaskoczeniu Mieczysława Kotlarczyka w październiku 1942 r. Wojtyła podjął decyzję o wstąpieniu do tajnego seminarium duchownego (dane za: Spełniło się więc marzenie Emilii Wojtyłowej, by jeden z jej synów został księdzem. Ale chyba nikt wówczas nie przypuszczał, że oto w czasie wojny – gdy śmierć każdego dnia zbierała swe żniwo – w krakowskim seminarium pojawił się przyszły papież, pierwszy papież Polak.
Reklama. "Wielki mem o papieżu Polaku". Zdjęcie Jana Pawła II na Pałacu Prezydenckim. Emisja dokumentu TVN "Franciszkańska 3" o Karolu Wojtyle wywołała zdecydowany sprzeciw Zjednoczonej
Magazyn102. rocznica urodzin św. Jana Pawła II. Dzieciństwo i młodość Karol Józef Wojtyła urodził się 18 maja 1920 roku w Wadowicach, jako drugi syn Karola Wojtyły seniora i Emilii z Kaczorowskich. Miał starszego o 14 lat brata Edmunda, a jego siostra Olga zmarła tuż po urodzeniu. Karol został ochrzczony 20 czerwca... DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ. Karol Józef Wojtyła urodził się 18 maja 1920 roku w Wadowicach (niedaleko Krakowa) jako drugi syn Karola Wojtyły seniora i Emilii z Kaczorowskich. Miał starszego o 14 lat brata Edmunda, a jego siostra Olga zmarła tuż po urodzeniu. Karol został ochrzczony Modlił się żarliwie przez całe życie. Już jako młody chłopak. Koledzy mówili mu: „Będziesz księdzem”. Odpowiadał: „Nie jestem godny”. Miał 38 lat, gdy został biskupem, i 58, gdy został papieżem. Jednym z najbardziej uwielbianych i niezwykłych w historii świata. Karol Wojtyła: ostatnie tygodnie życia Był silny. Włosi nazywali go „Bożym atletą”. Ekipa niemieckiej telewizji wspominała, że podczas męczącej podróży do Afryki 20 lat temu papież, widząc ich wyczerpanie, potrząsnął ich za ramiona i zapytał: „Co z wami, chłopcy, żyjecie jeszcze?”. Wiele lat później sytuacja się odwróciła. To inni pytali: „A papież jeszcze żyje?”. Widzieli, jak cierpi, jak się nie poddaje. Jak pogrąża się w smutku. „Zwróciłem mu uwagę: »Wasza Świątobliwość, trzeba się uśmiechnąć, bo ludzie tego potrzebują«. A on: »Mam kłamać?«”. Mógł powiedzieć »pas«, ale wolał walczyć”, wspomina jeden z księży z bliskiego otoczenia papieża. „Jestem stary i przygnieciony ciężarem lat, ale serce mam młode”, Jan Paweł II mówił na spotkaniach z młodzieżą. Do końca nie rezygnował z pielgrzymowania po świecie, chociaż poruszał się już tylko na wózku, z samolotu wysiadał za pomocą specjalnej windy. Świat z przerażeniem oglądał postępy choroby: słabnący głos, trzęsące się ręce i głowę – efekt choroby Parkinsona. Pojawiały się sugestie, że powinien ustąpić. Odpowiadał: „Chrystus mnie powołał. Będzie wiedział, kiedy mnie odwołać”. Przed Wielkanocą 2005 roku wydarzenia toczą się lawinowo. W Wielką Środę, 23 marca, papież pojawia się na chwilę w oknie Pałacu Apostolskiego. Po twarzy spływają mu łzy. W prasie pojawiają się komentarze, że „wycieńczonym ciałem i milczeniem Ojciec Święty pisze być może najpiękniejszą ze swoich encyklik”. W Wielki Piątek nie odprawia już drogi krzyżowej w Koloseum, skulony przed telewizorem śledzi uroczystość. „Widzieliśmy to, czego nie było w telewizji. Tę rurkę w tchawicy, jak ciężko oddycha, jak walczy. To była jego droga krzyżowa. Jego krzyż”, mówią współpracownicy. Kilka dni później, 27 marca, ostatni raz staje w oknie swojego apartamentu. Jest zmieniony chorobą, trudno rozpoznać w nim dawnego papieża. Chce przemówić do tłumu zgromadzonego na placu św. Piotra, ale nie może. „Koło południa ksiądz Dziwisz poprosił, żebym przyszedł do pokoju Ojca Świętego. Pojawił się też kardynał Ratzinger. Pomodliliśmy się razem. Rozpoznawał nas jeszcze, był świadom, że idzie do Boga”, wspomina ksiądz Paweł Ptasznik, przez ostatnie 10 lat sekretarz papieski. Papież nie chciał jechać do szpitala. Doktor Renato Buzzonetti powie potem: „Gasł powoli, w bólu i cierpieniu, które znosił z wielką godnością. Momentami przypominał mi obraz Chrystusa na krzyżu”. Oficjalną przyczyną zgonu były infekcja i niewydolność sercowo-naczyniowa. Wcześniej Ojciec Święty przebywał w klinice Gemelli dziewięć razy, sześć razy był operowany. Mówił o niej: „drugi Watykan”. Jeszcze dziś nie ustają spekulacje, że mógłby nadal żyć, gdyby nie zamach, który mocno nadszarpnął jego zdrowie. „Wtedy byłem przy nim bardzo blisko. Usłyszałem dwa strzały i zobaczyłem, jak upadł na ziemię”, wspomina Arturo Mari, osobisty fotograf papieża. „Nie wiem, jak zrobiłem zdjęcia, bo wówczas runął cały mój świat. Potem nastała cisza, wszyscy zaczęli się modlić”. Mari nie zapomni gestu przebaczenia, jaki wykonał papież wobec Alego Agcy: „Ojciec Święty wszedł do celi mordercy z wyciągniętymi rękami. Agca nie wiedział, co zrobić. Papież podszedł do niego, przytulił go, położył jego głowę na swoim sercu. Wtedy uświadomiłem sobie, że mam do czynienia ze świętym. Wiele razy byłem świadkiem wielkich wydarzeń z jego udziałem. Kochał każdego bez względu na wiarę i kolor skóry”. W Asyżu, gdzie zebrał przedstawicieli wszystkich religii świata, w tym Indian i afrykańskich animistów, na wspólnej modlitwie o pokój, niektórzy pytali: „Ojcze Święty, to do którego Boga będziemy się modlić?”. Odpowiadał: „Nie będziemy się modlić do jednego Boga, tylko będziemy się modlić razem”. Dzień z życia Jana Pawła II Kiedy w jego sypialni na trzecim piętrze apartamentów papieskich zapalało się światło, była Gdy kładł się spać, dochodziła północ. „Rozpoczynał dzień od medytacji, mszy świętej, dziękczynienia, czytania duchowego”, wylicza kardynał Stanisław Dziwisz, nazywany „cieniem papieża” – to on trzymał go za rękę w chwili śmierci. „Papież uważał, że najważniejszą sprawą jest to, by się modlił – za świat, za Kościół, aby wciąż miał ręce podniesione do Boga. Jak Mojżesz”. Niektórzy dopatrywali się w tym mistycyzmu, choć kardynał Dziwisz zaprzecza, aby Wojtyła był mistykiem. Jednak modlitwa towarzyszyła mu w najprostszych zajęciach. Każdego przybywającego na audiencję papież „omadlał” i żegnając go, powierzał Bożej Opatrzności. Czynił to tak dyskretnie, że tylko wtajemniczeni o tym wiedzieli. Liczba audiencji wzrosła nieprawdopodobnie – do 500 rocznie! To był nadludzki wysiłek. Ojciec Święty nigdy jednak nie zaniedbywał kontaktów z ludźmi. Dla wielu był ostatnią deską ratunku, tak jak dla Franceski Mambro, terrorystki skazanej z mężem na dożywocie. „Wasza Świątobliwość, dla nas życie już nie ma sensu”, napisała. Odpisał: „Nie jesteście sami, będę się za was modlił”. Przestała myśleć o samobójstwie. Mimo rozlicznych zajęć sam przygotowywał swoje homilie, dokładnie czytał każdy dokument, zanim go podpisał. Był tytanem pracy. „Czasami było mi wstyd, jak widziałem, że on tak haruje, a ja tylko fotografuję”, mówi Arturo Mari. „Ale nawet w chwilach największego zmęczenia zachowywał poczucie humoru”. Podczas Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu nie wytrzymał i kichnął. „Okazuje się, że nawet kichnięcie może mieć sens ekumeniczny”, powiedział, budząc wesołość obecnych w Hali Ludowej. Niektórzy się zastanawiali, jak odnajdzie się w watykańskich apartamentach zajmowanych dotąd przez papieży z włoskiej arystokracji. Na ścianach dzieła mistrzów: Michał Anioł, Botticelli, Rafael. Papież wkroczył zamaszyście na salony, popatrzył i po góralsku rzucił do współpracowników: „No to chodźcie, może nie zginiemy w tej chałupie!”. Spojrzał na Dziwisza i westchnął: „Oj, Stasiu, to już koniec z nartami!”. „Karol Wojtyła wprowadził nowy zastrzyk energii, postanowił nie być więźniem Watykanu”, pisała potem prasa. Nie ukrywał swojego zamiłowania do sportu. Już na początku pontyfikatu zlecił odnowę zaniedbanego kortu tenisowego w letniej rezydencji Castel Gandolfo. Gdy rozpoczął budowę basenu, krytykowano, że to rozrzutność. Odpowiedział żartem, że jego pogrzeb i następne konklawe kosztowałyby więcej. Nie bał się mówić, że „świętość polega na zdolności dawania siebie innym i na cieszeniu się życiem”. „Byłem świadkiem pięciu pontyfikatów”, mówi Arturo Mari. „Poprzedni papieże niemal w ogóle nie opuszczali Rzymu. Z każdym nowym zmieniał się Watykan, ale najwięcej zmian zaczęło się, gdy nastał Jan Paweł II”. Nie chciał korzystać z sedia gestatoria, lektyki papieskiej. „Ależ bez sedia gestatoria Ojciec Święty nie będzie widziany! Może jakieś podium?”, naciskano. „Na podium nie wejdę, nie jestem mistrzem olimpijskim”, papież trwał przy swoim. Nazajutrz po wyborze, wbrew protokołowi, odwiedził w klinice Gemelli ciężko chorego kardynała Andrzeja Marię Deskura. „Doglądanie chorych to uczynek miłosierdzia”, powiedział. Przekraczał wszystkie granice. Na codzienne msze zapraszał duchownych i świeckich do swojej prywatnej kaplicy. Na początku pontyfikatu była to tak wielka nowość, że matka przełożona jednego z żeńskich zakonów w Rzymie po telefonicznym zaproszeniu uznała to za żart. Trzeba było aż wysłać posłańca, aby wszystko potwierdził. „Nieraz nadmiar cnót u jednej osoby prowadzi do szaleństwa”, przyznaje były rzecznik Watykanu Joaquín Navarro-Valls, psychiatra. „Ale u Jana Pawła II istniała wspaniała równowaga między wszystkimi jego cnotami. W ciągu 21 lat spędzonych u jego boku zrozumiałem, że obcuję ze świętym człowiekiem. Nie miałem wątpliwości”. Na pierwszej audiencji u Jana Pawła II najwięcej było Polaków, wielu miało łzy w oczach. „Nie płakać, ale modlić się”, powiedział wtedy wzruszony. A na koniec dodał: „Przyjeżdżajcie! Nie zostawiajcie mnie!”. Jan Paweł II: rodzina, dzieciństwo, młodość Jedno z ważniejszych zdjęć – Pierwsza Komunia Święta, 25 maja 1929 roku. Karol ubrany na biało, w dziewczęcych bucikach, bo w sklepach zabrakło obuwia dla chłopców! Smutek w oczach – miesiąc wcześniej umarła mu mama, Emilia z Kaczorowskich. Od tej pory dom jest na głowie seniora Karola Wojtyły, którego skromna emerytura wojskowa nie wystarcza na wszystko. Pierze więc, sprząta, szyje i zajmuje się kuchnią. Ale na obiady chodzi z Lolkiem, jak nazywają jego syna, do jadłodajni Alojzego Banasia. Trzy lata później kolejny cios. Umiera Mundek, ukochany starszy brat Karola, zapowiadający się na świetnego lekarza. Karol wspomina, jak z Mundkiem grał w piłkę, jak brat uczył go stać na bramce, robiąc z niego słupek, o czym zaświadczały liczne siniaki na całym ciele. I jak wędrowali po górach. Lolek był świetnym bramkarzem i doskonałym uczniem. Antoni Bohdanowicz często odrabiał z nim lekcje w kuchni u Wojtyłów. Przez niedomknięte drzwi zobaczył ołtarzyk w sąsiednim pokoju i kolegę żarliwie modlącego się na klęczniku. „Lolek, ty chyba pójdziesz na księdza!”, powiedział. A on na to: „Nie jestem godny”. Zawsze mierzył wysoko ponad przeciętność, również jego wiara była wyjątkowa. Jerzy Kluger, syn żydowskiego lekarza z Wadowic, szanował głęboką religijność Wojtyły. Przyjaźnili się, mieszkali po sąsiedzku. Kiedyś wpadł do kościoła, aby obwieścić rozmodlonemu koledze radosną nowinę, że dostali się do gimnazjum. Jakaś parafianka, widząc Żyda w takim miejscu, chciała go przegonić. Na to oburzony Karol Wojtyła: „Tak nie wolno! Wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga”. Głęboką religijność zawdzięczał ojcu, z którym co rano śpiewał godzinki. Juliusz Kydryński, brat słynnego Lucjana, przyjaciel Karola z krakowskiej polonistyki, ilekroć wyobrażał sobie, jak może wyglądać święty, widział seniora Wojtyłę, człowieka pogodnego, o nienagannych manierach. „Kiedy przenieśli się do Krakowa, panował u nich tak wielki niedostatek, że ojciec z braku pieniędzy na szewca sam naprawiał buty synowi”, napisał Kydryński we wspomnieniach. „18 lutego 1941 roku nagła śmierć zabrała Karolowi ojca. Nie zapomnę tej nocy, czuwania przy zwłokach. Sądzę, że to był w jego życiu przełom, który sprawił, że został księdzem”. Jeszcze na polonistyce wydawało się, że miłość do ołtarza i teatru ze sobą walczyły – Lolek stał się czołowym aktorem Teatru Rapsodycznego. Potajemnie w domach wystawiali Króla-Ducha, Beniowskiego, Pana Tadeusza, poezje Norwida i Wyspiańskiego. „Ale wtedy za to szło się do Oświęcimia. To był akt największej odwagi”, ocenia Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, koleżanka z teatru. Nie chcieli więc uwierzyć, że w 1942 roku Karol postanowił poświęcić się służbie Bogu. Jan Paweł II: droga do świętości Swój marsz ku świętości Wojtyła zaczął jeszcze w Niegowici, gdzie został wikarym. Parafianie zapamiętali, jak brnął do nich w śniegu po pas w lichym palcie, jak leżał rozciągnięty na posadzce przed ołtarzem. Był jak święty Franciszek – kiedy chodził z kolędą, zawsze to, co dostawał od bogatszych, zaraz dawał biednym. Sam nie miał nic. Patrząc na niego, można było pomyśleć, że jest żebrakiem albo kloszardem. „Ale to ubóstwo było programowe, wynikało z całkowitego oddania się służbie Bogu i ludziom”, mówi kardynał Stanisław Ryłko. „Karol nie miał nigdy oszczędności w banku, własność nic dla niego nie znaczyła, może z wyjątkiem ekwipunku narciarskiego i turystycznego, który dostał od przyjaciół”. W 1958 roku, w wieku zaledwie 38 lat, został biskupem. Dowiedział się o tym... na spływie kajakowym z młodzieżą. Nazywali go „wujkiem”, a on ich swoją „rodzinką”. Razem odmawiali różaniec, codziennie też była msza święta. Czasem za ołtarz służyło dno odwróconego do góry kajaka, a skrzyżowane wiosła za krzyż. „To było dość niebezpieczne, bo ktoś ze wsi mógł zobaczyć. Ale Wojtyła się tym nie przejmował. Wyprzedzał swoją epokę, choć to był szok w całej krakowskiej diecezji”, mówi jeden z księży. W niektórych sprawach wydawało się jednak, że jest nienowoczesny. Na przykład nigdy nie nauczył się prowadzić samochodu. Ale tylko dlatego, że wolał czas w drodze spędzać na pracy. W chevrolecie, który dostał w spadku po kardynale Sapiesze, miał zamontowany stolik z lampką do czytania. Kiedy rodacy z Ameryki dali mu w prezencie nowoczesnego forda, zaraz zamienił go na skromniejszy samochód. Twierdził, że nie wypada kłuć ludzi bogactwem, gdy ludzie w Polsce klepią biedę. „W pierwszą podróż do Rzymu jechał z pożyczoną walizką, bo własna mu się rozpadła. Wiózł ze sobą dwie pajdy czarnego chleba ze skwarkami ze słoniny w środku”, wspomina Halina Królikiewicz-Kwiatkowska. Każdy ma swoją drogę do świętości. On miał własną. Kardynał Dziwisz zapamiętał, że kiedy Wojtyła przechodził korytarzem kurii, zawsze zatrzymywał się przed krucyfiksem, aby go ucałować. Podczas wizyty w Sandomierzu w pewnym momencie Wojtyła zauważył chleb na bruku. Uklęknął, ucałował go i położył ptakom na trawie. „Człowiek nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było, a nawet stawia siebie samego na Jego miejscu”, często powtarzał. Cierpiał, gdy cierpieli inni. Tak było w Rio de Janeiro w dzielnicy nędzy. Pod koniec mszy nieoczekiwanie zdjął pierścień ofiarowany mu przez Pawła VI. Dał go nędzarzom, by mogli zbudować szkołę. Często porównywano go do Gandhiego – obaj chcieli zwalczać zło bez używania przemocy. Ale kiedy w Europie pytano, czy beatyfikacja papieża nie jest za szybko, w Indiach zawsze traktowano go jak świętego. „Na dnie swojej nędzy Polska dostała króla, i to takiego, o jakim nie śniła”, napisał Czesław Miłosz o Janie Pawle II. „W tamtej rzeczywistości byliśmy tak strasznie stłamszeni, mieliśmy głowy spuszczone aż do stóp. A on, gdy wybrali go na papieża, sprawił, że mogliśmy je z dumą podnieść”, dodaje Halina Królikiewicz-Kwiatkowska. Dla wielu był jak prorok, który mówił ludziom, co muszą zmienić w swoim życiu. Ale gdyby wszyscy go słuchali, to byliby w niebie. On już tam jest! 1/7 Copyright @East News 1/7 Jan Paweł II w szpitalu po zamachu na swoje życie. 1981 rok. 2/7 Copyright @East News 2/7 Jan Paweł II i Ali Agca, który dokonał na niego nieudanej próby zamachu w 1981 roku. 3/7 Copyright @East News 3/7 Jan Paweł II w szpitalu po zamachu na swoje życie w 1981 roku. 4/7 Copyright @ 4/7 5/7 Copyright @ 5/7 Jan Paweł II w trakcie jednej z pielgrzymek udziela błogosławieństwa. 6/7 Copyright @EAST NEWS/LaskiI Diffusion 6/7 Karol Wojtyła na nartach, lata 50. XX wieku. 7/7 Copyright @Laski Diffusion/East News 7/7 Biskup Karol Wojtyła na rybach, początek lat 70. @A zatem album „Jan Paweł II na Pomorzu” to nie tylko fotograficzne wspomnienia. Wydawnictwo to ma nie tylko przypominać tamte ważne dni, ale również edukować kolejne pokolenia. ZobaczJan Paweł II Informacje ogólne Imię i nazwisko Jan Paweł II Urodzony(a) 18 maja 1920, Wadowice Zmarły 2 kwietnia 2005, Watykan Karol Wojtyła podczas wędrówki Pomnik papieża, cmentarz Rakowicki Grób rodziny Wojtyła, cmentarz Rakowicki Karol Wojtyła był zapalonym sportowcem. Lubił zwłaszcza piłkę nożną - najchętniej grywał na bramce. Nazywano go "Martyna", na cześć znanego przedwojennego piłkarza Henryka Martyny. Był sportowcem. Grał nie tylko w piłkę nożną, ale jeździł na nartach, pływał kajakiem i wędrował po górach. Znał się na sporcie, doceniał sportowców i ich wysiłek, nie raz zawodnicy przynosili mu w prezencie swoje koszulki czy trofea. Karol Wojtyła urodził się w Wadowicach 18 maja 1920 roku. W wieku 58 lat 16 października 1978 roku został wybrany na papieża, pierwszego od 400 lat, który nie był Włochem. Jan Paweł II był człowiekiem niezwykłym, przełamywał stereotypy, zmagał się z globalnymi problemami pamiętając przy tym o problemach życia codziennego ludzi w różnych miejscach świata, dbał o drobne społeczności. W swych prawie dwustu pielgrzymkach odwiedzał także te zakątki świata gdzie katolicy stanowili zaledwie promil społeczeństwa. Nawiązał dialog z innymi religiami. Każda pielgrzymka w Polsce była bardzo oczekiwana i miała swoje głębokie przesłanie. Mówił otwarcie, mówił prawdę - często niewygodną dla miejscowych władz. Kiedy po raz pierwszy przybył jako papież do Polski w 1979 roku jego wezwanie "Niech stąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi" dodało otuchy milionom Polaków w komunistycznym kraju. Msze odprawiane przez Jana Pawła II miały szczególną atmosferę. Spotkania z młodzieżą, dialogi jakie potrafił nawiązywać z tłumem były niepowtarzalnym przeżyciem dla każdego uczestnika. Spotkania pod oknem Kurii Krakowskiej były owiane niezwykłą aurą, odbywał się wtedy niezwykły dialog między nim - Papieżem Polakiem, a tłumem wiernych. Można przytaczać setki wydarzeń, ogrom nauk i słów jakie głosił ten największy z wielkich. Każdy kto żył w czasie pontyfikatu Jana Pawła II zachował go w sercu inaczej, bez względu na to czy był katolikiem czy nie i bez względu na swoją narodowość. Papież zmarł 2 IV 2005 roku o godzinie W naszych sercach i pamięci pozostanie na zawsze jako najwybitniejszy Polak, Wielki Papież, a dla nas też jako Kibic Cracovii. W Watykanie pozostały podarunki jakie Jan Paweł II dostał od "Pasów": diamentowa odznaka Klubu, koszulka z numerem 1 opatrzona nazwiskiem Karol Wojtyła, szopka krakowska oraz zdjęcie drużyny z kibicami zrobione podczas treningu noworocznego. Żródło: Audiencja w Watykanie - styczeń 2005 Słowa Ojca Świętego skierowane Cracovii podczas prywatnej audiencji, Watykan, styczeń 2005: "cieszę się, że mogę gościć przedstawicieli tak znamienitego klubu sportowego, który już od stu lat wpisuje się w pejzaż naszego miasta. Wiem, że w ciągu tego wieku były lata świetności, ale też nie brakowało trudnych okresów. Miło mi słyszeć, że ostatnie lata przynoszą sukcesy. Życzę, aby było ich coraz więcej. Niech Cracovia daje świadectwo, że sport, kształtując charaktery oraz ucząc szlachetnego współzawodnictwa i solidarności w wysiłku, może być wyrazem najwyższych wartości ludzkich i społecznych. Niech Bóg Wam błogosławi!" Edmund i Karol Wojtyła Mecz chłopięcej drużyny Cracovii - 1923 r. Mały Karol Wojtyła w wieku 3 lat z bratem Edmundem (po prawej stronie na zdjęciu) byli w 1923 r. na meczu chłopięcej drużyny piłkarskiej Cracovii - zdjęcie zrobione nad rzeką Skawą w Wadowicach albo na Błoniach, na którym niektórzy rozpoznają zawodników Cracovii i Szczakowianki. Źródło: Muzeum Archidiecezjalne Kardynała Karola Wojtyły w Krakowie. Jan Paweł II jako kibic Cracovii „ Cracovia Pany! Jan Paweł II, 3 stycznia 2005 ” Karol Wojtyła po raz pierwszy zobaczył Cracovię podczas jednego z pokazowych meczów w Wadowicach. Po przeprowadzce do Krakowa w październiku 1938 już regularnie uczęszczał na mecze Pasów. Zachęcili go do tego jego przyjaciele, bracia Ciesielscy. Na meczach Cracovii bywał także będąc już księdzem. Uczęszczał zarówno na mecze piłkarskie jak i hokejowe. Z piłkarzami Cracovii jako papież spotkał się dwukrotnie na audiencjach w Rzymie. 27 marca 1996 oraz 3 stycznia 2005, za każdym razem zespół uczestniczył w audiencjach generalnych i prywatnych. Interesował się wynikami Cracovii i wspominał, że bywał na stadionie Cracovii. O losy Pasów pytał także innych Polaków podczas watykańskich audiencji. "Jak tam moja ukochana Cracovia?" dopytywał się. "Cracovia Pany!" powiedział Jan Paweł II podczas swego ostatniego spotkania z Pasiakami. Okno papieskie Msza Pojednania Marsz Pojednania Filmy "Cracovia Pany" z ust papieża (YouTube) Audiencja Cracovii w Watykanie (YouTube) Dłuższa relacja z wizyty Cracovii w Watykanie (YouTube) Linki zewnętrze Hasło "Jan Paweł II" w Wikipedii Hołd krakowskich kibiców - galeria zdjęć na Odra Wodzisław - Cracovia (odwołany mecz z 2 kwietnia) - galeria zdjęć na Zobacz też Cud pojednania - Kibice Wisły na meczu Cracovii 10 kwietnia 2005 Szalik pojednania Jan Paweł II w Katowicach spotkał się z nią, uścisnął ją i powiedział do towarzyszącego mu biskupa Bednorza: „Proszę się zająć tą osobą”. Zmarła 24 sierpnia 1986 r. Zmarła 24 sierpnia 1986 r. Dzieciństwo Karola Wojtyły „Dzieciństwo? - mimo wszystko szczęśliwe” - tak wiele lat później Jan Paweł II (Karol Wojtyła) podsumuje swoje dzieciństwo. Cieniem kładła się na nim przedwczesna śmierć matki i brata. Jednak dziecku z rodziny oficerskiej z powodu wielkiego kryzysu gospodarczego widmo głodu i eksmisji nie groziło. Odrodzona Polska była zrujnowana, podzielona gospodarczo i zaniedbana ekonomicznie. Borykano się ogromnymi dysproporcjami w rozwoju gospodarczym Polski. Gospodarka agrarna była najlepiej rozwinięta w Wielkopolsce. We wschodniej części kraju rolnictwo było zacofane, wsie przeludnione, a poziom życia najniższy. Najbardziej uprzemysłowiony był Śląsk oraz centralna Polska z ośrodkami w Łodzi i w Warszawie. Najważniejszym wyzwaniem było scalenie sieci dróg komunikacyjnych. Gospodarka Polski przed wielkim kryzysem 1929. Nowa waluta 1924 Na terenie Polski funkcjonowały cztery waluty. 24 marca 1920 rozpoczęto wymianę pieniędzy na jednolitą markę polską. W czasie wojny polsko-bolszewickiej wydatki na wojsko przekraczały 50 proc. wydatków budżetowych państwa. Przy niewielkich wpływach, żeby pokryć wydatki budżetowe dodrukowano pieniędzy. Była to przyczyna inflacji. Pogłębiający się kryzys doprowadził do hiperinflacji. Gwałtowny wzrost cen towarów i usług znacząco obniżył poziom życia przeciętnego obywatela. Polskę zalała fala strajków i demonstracji. Nastąpił kryzys polityczny. Na czele ponadpartyjnego gabinetu stanął Władysław Grabski. Premier wprowadził nową politykę walutową. Rozpoczął wymianę marki polskiej na nowy pieniądz - złoty polski. Wielki kryzys gospodarczy 1929-1935 w Polsce - przyczyny, przebieg i skutki W czwartek, 29 października 1929, nastąpił krach na giełdzie nowojorskiej. Tak rozpoczął się największy kryzys gospodarczy świata. Gospodarki kapitalistyczne były ze sobą powiązane. Kryzys dotarł także do Polski. Gigantyczny spadek produkcji następował szybko. W 1933 r. poziom produkcji wynosił zaledwie połowę wartości z roku 1928. Spadek podaży i popytu spowodował z kolei falę bankructw. Pogłębił kryzys. Bezrobocie w 1932 r. wynosiło w Europie ponad 40 proc. Rynek pracy stał się rynkiem pracodawcy. Drastycznie obniżono wynagrodzenia. Jednocześnie zmuszano robotników do zwiększenia wydajności. Producenci obniżali ceny towarów na kurczącym się rynku popytu. Aby utrzymać cenę minimalną zrzeszali się w monopole i kartele. Mniej zarabiający ludzie kupowali również mniej jedzenia. Poziom życia drastycznie się obniżył mimo, że ceny produktów rolnych spadły. Wywołało to kryzys w rolnictwie. Produkcja rolna stała się nieopłacalna. Ceny towarów nierolniczych jednak nie zmniejszyły się tak drastycznie. Właściciele gospodarstw rolnych ograniczyli zakupy artykułów przemysłowych i zaprzestali inwestycji. Skutki kryzysu dla dzieci wiejskich W II RP 75 proc. ludności mieszkało na wsi. Aż połowa z nich nie miała własnej ziemi i mieszkała w biedadomach: lepiankach lub ziemiankach. W dwudziestoleciu międzywojennym najmici - robotnicy rolni - zarabiali najmniej. Tuż przed wielkim kryzysem dniówka robotnika rolnego wynosiła 1,7 zł. Miesięcznie mógł zarobić najwyżej 36 zł, w sezonie maksymalnie 50 zł. Ówczesne 50 zł można odnieść do siły nabywczej dzisiejszego 500 zł. W tamtych czasach pracownica rolna, najmująca się dorywczo do prac sezonowych, zarabiała najwyżej 10 zł miesięcznie. Zatem sytuacja ich rodzin z kilkorgiem dzieci na utrzymaniu była najgorsza. Dziecięce trzewiki kosztowały od 5 do 15 zł. Cena zaporowa. Większość chłopskich dzieci chodziła latem na bosaka. W najlepszym przypadku donaszała za duże buty po starszym rodzeństwie lub rodzicach. Zimą chłopskie dzieci nosiły łapcie ze słomy, filcowe buty lub drewniaki. Dzieci to również wydatki szkolne. Darmowa nauka w zakresie podstawowym odbywała się w obowiązkowych siedmioklasowych szkołach powszechnych. Dla domowego budżetu rodzin wiejskich zakup zeszytu i ołówka był sporym wyzwaniem. Zeszyt szkolny kosztował 10 gr Najtańszy ołówek - 12 gr Większość chłopskich dzieci kończyła szkołę na czwartej klasie. Na skutek kryzysu gospodarczego gwałtownie obniżyła się opłacalność produkcji rolnej. Spadł popyt i wzrosła podaż na artykuły produkowane i sprzedawane przez wieś. Rolnik musiał sprzedawać trzy razy więcej. I tak nie starczało mu na podatki, spłatę długów i zakup niezbędnych artykułów przemysłowych. Lawinowo rosło zadłużenie polskiej wsi. W czasie kryzysu niskie płace robotników rolnych spadły o połowę. Rolnicy przeznaczali więcej towarów na sprzedaż, ograniczając spożycie własne i rodziny. Jednak nawet tzw. podaż głodowa nie wystarczała na pokrycie potrzeb wiejskiego gospodarstwa. Wiejskie dzieci były niedożywione. Jednym ze skutków wielkiego kryzysu gospodarczego był wzrost śmiertelności wśród małych pacjentów. Szerzyły się śmiertelne epidemie płonicy (szkarlatyny), ospy, duru brzusznego. Skutki kryzysu dla dzieci robotników Przeciętne wynagrodzenie rzemieślnika tuż przed kryzysem to 80 zł. Robotników zatrudnionych w przemyśle - 120 zł. Kobiety zarabiały połowę męskiej stawki. Gosposi płacono zaledwie 25 zł miesięcznie. W niektórych gałęziach przemysłu można było lepiej zarabiać. Wynagrodzenie górnika wynosiło średnio 160 zł, a hutnik zarabiał 240 zł. Maszynista pociągu - 300 zł. Na skutek kryzysu spadła produkcja w przemyśle górniczym i hutniczym. Regres przeżywał również przemysł metalowy. Także włókienniczy. Kryzys nie oszczędził również cukrownictwa. Najbardziej ucierpiało budownictwo. Poziom bezrobocia osiągnął 43 proc. Pozostałym pracownikom obniżono wynagrodzenia o 30 proc. Realna wartość wynagrodzeń spadała. Jednak koszty utrzymania nie rosły gwałtownie ze względu na zniżkową tendencję cen jedzenia. Oto kilka przykładowych cen niezbędnych artykułów spożywczych: Chleb żytni pytlowy 1 kg - 0,35 zł Ziemniaki 1 kg - 0,10 zł Mleko 1 l - 0,26 zł Masło 1 kg - 3,98 zł Jaja 1 kg (ok. 15 jaj) - 1,51 zł Cukier 1 kg - 1,00 zł We wspomnieniach świadków historii wciąż powraca motyw braku omasty mięsnej. Przyjrzyjmy się zatem cenom mięsa i wędlin, które zawsze budzą wielkie emocje: Cielęcina 1 kg - 1,80 zł Mięso wołowe 1 kg - 1,53 zł Mięso wieprzowe 1 kg - 1,52 zł Słonina 1 kg - 1,58 zł Kiełbasa wieprzowa 1 kg - 2,00 zł Szynka gotowana zadnia 1 kg - 4,50 zł Mięso było drogie i dla wielu osób stanowiło luksus odświętny. Główne składniki jadłospisu to chleb, ziemniaki, kapusta, cebula. Bezrobotni nie jedli mięsa wcale. Ważnym dokumentem tamtej epoki są „Pamiętniki bezrobotnych” wydane w 1933 przez Instytut Gospodarki Społecznej. Ludzie pozbawieni pracy wyprzedają swój niewielki dobytek. Nieliczne sprzęty, meble, ubrania - kupione przed kryzysem kosztem wyrzeczeń. Niektóre kobiety sprzedają włosy na peruki. Jak żona jednego z pamiętnikarzy: „aby kupić chleba, aby głód zaspokoić”. Większość robotników wynajmowała małe i ciemne izby bez wody i kanalizacji. Zaledwie co czwarte robotnicze mieszkanie miało przyłącze wodociągowe. Kilkuosobowe rodziny gnieździły się w klitkach. Ponad połowa robotników nie miała własnego łóżka. W czasie kryzysu tysiące ludzi eksmitowano dosłownie na bruk. 100. rocznica urodzin Papieża Skutki kryzysu dla dzieci urzędników A jakie było dzieciństwo dzieci funkcjonariuszy publicznych? Czy dotknęły ich skutki kryzysu? Dobrym przykładem jest sytuacja materialna małego Karola Wojtyły. Karol Wojtyła senior był wojskowym. Pracował w Powiatowej Komendzie Uzupełnień w Wadowicach. Żołd podporucznika Wojtyły wynosił 266 zł. Średnia pensja urzędnika państwowego wynosiła wówczas 260 zł. Dla porównania kierownik szkoły powszechnej zarabiał około 250 zł. Posterunkowy policji państwowej - 150 zł, komisarz policji kryminalnej - 355 zł. Jednak rodzina żyje skromnie. Dużym obciążeniem domowego budżetu są studia medyczne najstarszego syna. Czesne na wydziale lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego to wydatek 200 zł rocznie, płatne w trzech ratach. Nauka w płatnych gimnazjach trwała 8 lat. Najpierw 3 lata w gimnazjum niższym i kolejne 5 lat w gimnazjum wyższym. Roczne czesne w gimnazjum wynosiło od 50-120 zł. Karol Wojtyła - historia, ciekawostki i zdjęcia z dzieciństwa przyszłego papieża Jana Pawła II
Zobacz archiwalne zdjęcia! - Kraków, Super Express. Jan Paweł II 41 lat temu został papieżem. Zobacz archiwalne zdjęcia! Papież Jan Paweł II i jego działalność zdecydowanie przeszła doRodzice z Karolem Wojtyłą Bernard Balayn KAROL WOJTYŁA – DZIECIŃSTWO. MIŁOŚĆ OJCA Przykład ojca Odejście matki Emilii i brata Edmunda zacieśniło dodatkowo więzy z ojcem, który formował go jako człowieka i ucznia, dając mu przykład głęboko chrześcijańskim życiem. Poza sprawami życia codziennego ojciec i syn odnaleźli się w sferze wyższej: duchowej. W książce: „Moje powołanie” Jan Paweł II mówi wspaniale o ojcowskiej pobożności, która miała na niego największy wpływ: „Po śmierci matki i brata, życie mojego ojca stało się nieustanną modlitwą. Zdarzało mi się, że się budziłem w nocy i zastawałem go na kolanach, podobnie jak zawsze na kolanach widziałem go w kościele parafialnym.” Pan Wojtyła zastępował – najlepiej jak umiał – swą małżonkę, aby Karol cierpiał jak najmniej z powodu utraty matki – to było odtąd jego największym problemem. Karol, jako ministrant, bywał czasem niezdyscyplinowany, co nie uchodziło bacznej uwagi ojca-oficera, który udzielał mu słusznego pouczenia. Wiele lat później Papież zwierzył się André Frossardowi w następujących słowach: – Mojej matki już nie było… To ojciec, zauważywszy mój brak dyscypliny, powiedział mi pewnego dnia: „Karolu, nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się dość do Ducha Świętego!” I pokazał mi modlitwę. – Wasza Świątobliwość jej nie zapomniał? – Nie zapomniałem jej. To była najwyższa lekcja duchowa, bardziej trwała i silniejsza niż wszelkie, które mogłem potem wyciągnąć z moich lektur lub otrzymywanych pouczeń. Z jakim przekonaniem do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę jego głos. Rezultatem tej lekcji z dzieciństwa jest Encyklika o Duchu Świętym. Wspaniała kariera szkolna Po śmierci brata Karol, z woli Boga, pozostał sam z niezrównanym ojcem. Doświadczenia bardziej ich jeszcze ze sobą związały. Syn pragnął pocieszyć ojca, traktując go z najwyższym szacunkiem, także poprzez naukę. Ojciec poświęca skromne oszczędności na wykształcenie syna. Ten człowiek bowiem, wykształcony i obowiązkowy, pragnął mu ofiarować najlepsze atuty, aby jedyny, który przeżył z rodziny, wzniósł się wysoko – jeśliby Bóg zechciał – w cnotach kultywowanych w tym uprzywilejowanym środowisku. Pan Wojtyła pokierował też jego nauką poprzez wybór szkoły. Wybrał państwowe liceum, z trzech powodów: bo było najbardziej znane; bo nauka w nim była najtańsza dla syna urzędnika i w końcu nie chciał wpływać na jego przyszłe wybory, umieszczając go na drodze do kapłaństwa. Wyszedł z założenia, że jeśli Karol zechce być w przyszłości księdzem, uczyni to sam, bez nacisku ze strony rodziny i w całkowitej wolności. Karol zaczął więc uczęszczać w jesieni 1930 r. do liceum Marcina Wadowity, gdzie uczył się wspaniale, budząc podziw. Dzięki pracowitości i koncentracji, dzięki inteligencji znacznie przewyższającej przeciętną i wspaniałej pamięci, uczył się jakby bez wysiłku. Żył życiem młodych w jego wieku, czuł się pośród nich swobodnie, na wszystko miał czas, unikał jednak nieporządku i młodzieńczych wybryków. Zawsze poświęcał wiele czasu na sport. W wyższych klasach pochłaniał dzieła poetów i filozofów, polskich i zagranicznych. Dzięki rodzimym poetom kultywował swą polskość. Dzięki przykładowi profesorów pochłonęła go jedna z życiowych pasji: teatr, źródło patriotyzmu, okazja do poszerzenia humanistycznych horyzontów, nieskończone otwarcie na wiedzę. Z tego wziął się jego pogłębiający się pociąg ku rodzimej mowie, ku językom w ogóle, podobnie jak ku kulturze, coraz szerszej i uniwersalnej. I podczas gdy ojciec Zacher, następca księdza Figlewicza, wcielił go do teatru parafialnego, jego profesorowie włączyli go w pracę teatru rapsodycznego, gdyż miał uzdolnienia nie tylko recytatorskie, ale radził sobie doskonale także z gestem. Już wtedy był osobowością. W parze z pogłębianiem wiedzy świeckiej szła jego chrześcijańska formacja. Zaprzyjaźniony, zarówno on jak i ojciec, z klasztorem Karmelitów przyjął duchowość maryjną, nosząc od 10 roku życia szkaplerz. W liceum założył Sodalicję Mariańską: ruch katolickiej młodzieży, ukierunkowany na pobożność i służbę. Przez 3 lata jej przewodniczył. Mijały lata, doszedł do ostatniej klasy. Stał się młodym, cenionym człowiekiem. Był maj 1938 roku. 3 maja Karol przyjął sakrament bierzmowania. Ojciec Zacher wybrał go, aby wygłosił mowę powitalną do arcybiskupa Krakowa, kardynała Adama Sapiehy, który podczas wizytacji, odwiedził szkołę. W przeddzień matury polecił mu: „Przygotuj przemówienie, ale chciałbym je przedtem zobaczyć”. „Wszystko przygotował, napisał, zajrzałem, nie miałem uwag – wyznał kapłan. Po przybyciu arcybiskupa Karol Wojtyła wygłosił tekst. Po ceremonii książę Sapieha zapytał, ujmując ojca Zachera pod ramię: „Czy ten chłopiec nie chce zostać księdzem?” „O ile dobrze wiem, Eminencjo, na razie o tym nie myśli” – odpowiedział. „ Szkoda” – stwierdził. „Na razie jego miłością jest teatr”. „Szkoda, szkoda” – powtórzył książę. Ku przyszłości Pytanie, bez wahania, o to czy Karol chciał być kapłanem i wyrażenie zawodu przez kardynała, zdradzają, jaką osobowość, jakie wartości przedstawiał młodzieniec dla ludzi Kościoła, jakie wrażenie na nich wywierał. Cała przyszłość Karola, malująca się w wyobraźni kard. Sapiehy, zawarła się w pełnych zamyślenia słowach: „Szkoda, szkoda!…” 14 maja Karol zdał egzamin dojrzałości, błyskotliwie, z najlepszą notą. Stał się prawdziwym fenomenem, o którym żydowski przyjaciel z czasów dzieciństwa powiedział: „Jemu wszystko się udawało, lepiej niż innym, nawet w sporcie.” Naturalne dary, tak dobrze pielęgnowane i rozwijane przez niego samego, pod czułym okiem ojca, zostały ukoronowane inną przemową, pożegnalną, skierowaną do grona profesorskiego. Przemowa równie przejmująca, której pogratulował mu dyrektor. Następujące po sobie szybko pierwsze docenienia publiczne dały świadectwo o zapale, jakim był nasycony młodzieńczy wiek Karola. Czas pierwszych cierpień wydawał się już daleki i przezwyciężony. Czuło się umocnienie jego osobowości nie dającej miejsca żadnemu fatalizmowi. Do wiary, podtrzymywanej przez ufność, wyraźnie dodał główną wartość, zdolną przemienić życie, zwłaszcza gdy zbliżało się cierpienie: męstwo – inne imię miłości. Posiadając te trzy główne cnoty był już gotowy, by stawić czoła życiu. Stella Maris, czerwiec 2002, str. 6-7. Przekład z franc.: . 450 223 410 137 432 237 202 304